top of page

mariusz

zaruski

1867-1941

Malarz z umysłem ścisłym

Biografia Mariusza Zaruskiego rozpoczęła się daleko od jego dwóch największych pasji - polskiego morza i polskich gór. Urodził się w 1867 roku na Podolu, na Ukrainie, gdzie ukończył również pierwszy etap edukacji. Z morzem (dokładnie: Morzem Czarnym) pierwszy raz zetknął się w Odessie, gdzie studiował na Wydziale Matematyczno-Fizycznym. Tutaj pierwszy raz wykazał się swoją niesamowitą wszechstronnością - mimo że studiował kierunek ścisły, zaczął uwieczniać morskie bałwany na płótnie i zapisał się do Szkoły Sztuk Pięknych. Wzburzone fale i niespokojne głębiny zupełnie go zachwyciły.

Pierwszy rejs...

Żywa i praktyczna natura Mariusza Zaruskiego nie zadowalała się jednak samymi widokami. Postanowił osobiście doświadczyć trudów życia na morzu i zaciągnął się na rejs do Bombaju, który był dla niego prawdziwą szkołą życia - nie dość,

że ten zapalony miłośnik morza cierpiał początkowo na chorobę morską, to jeszcze jako nowicjusz i Polak musiał przełamać nieufność i wrogość załogi. Dokonał tego, kiedy to dzięki jego wskazówkom statkowi udało się przetrwać sztorm - w przyszłości jeszcze nie raz da o sobie znać niezwykła umiejętność wyprowadzania jednostki z najgorszych morskich opresji.

Spiskowiec i... zesłaniec

Po powrocie Mariusz Zaruski zaangażował się w patriotyczną działalność konspiracyjną wymierzoną przeciwko caratowi - m. in. nawiązał kontakt z rosyjskimi przeciwnikami cara, wspólnie z nimi ćwiczył obchodzenie się z bronią

i organizował tajne zebrania. Spisek został jednak dość szybko wykryty przez władze, a sam młody Zaruski najpierw trafił do więzienia, a później na zesłanie do Archangielska. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - Morze Białe, nad którym leży miasto, szybko zaprosiło na swoje wody polskiego zesłańca, a miejscowy gubernator zgodził się go wypuścić na rejs do Norwegii na... słowo honoru. Zaruski nie tylko dotrzymał słowa, ale dokonał niezwykłych żeglarskich wyczynów, wyprowadzając statek z poważnych tarapatów. W nagrodę armator zafundował mu naukę w szkole morskiej. Z okresu burzliwych rejsów po północnych wodach pochodzą również jedne z pierwszych dokonań literackich Zaruskiego - poezje i opowiadania marynistyczne.

Morze Czarne i Białe

nad Morskim Okiem

Po zakończeniu zesłania Mariusz Zaruski ożenił się i za namową przyjaciela zamieszkał w Krakowie, gdzie kontynuował studia malarskie i napisał pierwszy polski podręcznik żeglugi morskiej, po którego publikacji niemal od razu stał się uznanym autorytetem w tej dziedzinie. Wkrótce jednak na jakiś czas porzucił swoje morskie pasje, bo usłyszał inny zew - zew gór. Jako mieszkaniec Zakopanego (przeprowadził się tam z powodu problemów zdrowotnych żony) zakochał się w Tatrach i... przepadł z kretesem. Z podobną pasją, z jaką wcześniej pływał po morzach, zaczął zdobywać tatrzańskie szczyty (wytyczył ogromną ilość nowych szlaków, w tym 12 dróg na fascynujący go Giewont)

w warunkach letnich i zimowych (również na nartach; 20 szczytów zdobył jako pierwszy). Był gorliwym entuzjastą narciarstwa, odkrywcą jaskiń i propagatorem idei ratownictwa górskiego - to m.in. dzięki jego wysiłkom w 1909 roku powstał TOPR, a on sam został jego pierwszym naczelnikiem. Inicjatywy tatrzańskie i zakopiańskie Zaruskiego idą w dziesiątki, jeśli nie w setki - nadzorował budowę schronisk nad Morskim Okiem i Hali Gąsienicowej, opracował telegraf wzrokowy, a także nowy bardziej ekonomiczny sposób układania ekwipunku w plecaku, montował termometry na szlakach... Przygoda z górami zakończyła się niemal tak nieoczekiwanie, jak się zaczęła - wybuchła I wojna światowa.

Wojna i Rzeczpospolita Zakopiańska

W czasie I wojny światowej Mariusz Zaruski służył najpierw w Legionach, a później w I Pułku Ułanów, którego został dowódcą. Był uczestnikiem nie tylko walk o niepodległość, ale również dość egzotycznego epizodu: brał udział w wiecu założycielskim "państwa" o nazwie Rzeczpospolita Zakopiańska - państwo istniało całe 2 tygodnie, zanim podporządkowano je władzom odrodzonej Rzeczypospolitej. Mimo oczywistego autorytetu i nieformalnego "królowania" pod Tatrami Zaruskiemu jako gorącemu patriocie nie w głowie była niesubordynacja. Za wyzwalanie wiosek na Spiszu i Orawie gen. Rydz-Śmigły awansował go do stopnia majora.

Jak obchodzić się z koniem?

Niespożyta energia i perfekcjonizm marynarza, narciarza, wspinacza, malarza, pisarza, speleologa i przewodnika dały o sobie znać również w armii - Zaruski zainteresował się udoskonaleniem techniki jazdy konnej. Ponieważ sam doskonale czuł się w siodle i rozumiał konie, stworzył dwa bardzo cenione przez dowództwo regulaminy dotyczące tego zagadnienia. Jako znakomitego kawalerzystę i organizatora przerzucono go do na Litwę i Białoruś, gdzie zdobywał kolejne stopnie oficerskie. W 1923 roku rozstał się z polem i został adiutantem drugiego prezydenta Rzeczpospolitej Stanisława Wojciechowskiego.

Powrót na morze

Przeprowadziwszy się do Warszawy, Mariusz Zaruski wreszcie miał czas, by poświęcić się pracy literackiej, a także spisać i uporządkować zagadnienia, którymi zajmował się do tej pory (a których, jak wiemy, było niemało). Za biurkiem jednak nie wysiedział długo, dzięki jego wysiłkom powstał jeden z najstarszych

w polskiej historii Yacht Clubów, a ze składek Komitetu Floty Narodowej, którego był sekretarzem generalnym, zakupiono słynny żaglowiec "Dar Pomorza". Emerytowany kawalerzysta bez reszty oddał się promocji idei rozbudowy floty

i wychowania młodzieży przez wspólne rejsy na morzu. Jego natura przywódcy, organizatora i społecznika znalazła ujście w specjalnych kursach dla młodzieży (głównie harcerzy), z którą pływał (m.in. na żaglowcu "Zawisza Czarny") przez trzy żeglarskie sezony. Młoda załoga ubóstwiała swojego kapitana - kiedy pokład był brudny, Zaruski sam chwytał za szmatę, a już po chwili wszyscy szli w jego ślady i zgodnie szorowali deski.

II wojna światowa -

w szponach NKWD

Choć "Zawisza Czarny" był przygotowany, by wypłynąć w sierpniu 1939 roku

w nowy rejs, Zaruski, zdając sobie sprawę ze zbliżającej się wojny, nie zdecydował się opuszczać portu. Po ataku niemieckim, mimo swoich 72 lat krzepki generał chciał brać udział w walce. Zamiarom tym jednak nie dane było się ziścić i Zaruski zmuszony był ukrywać się przed okupantami we Lwowie, gdzie w grudniu 1939 roku został aresztowany przez NKWD. Nawet w więzieniu nie stracił hartu ducha - dodawał otuchy współtowarzyszom, snując długie opowieści z arsenału swojego przebogatego doświadczenia morskiego

i górskiego. Poddał się dopiero chorobie - zmarł w 1941 roku w enkawudowskiej katowni na cholerę. Jego prochy sprowadzono w 1997 roku do Polski i pochowano na jednym z zakopiańskich cmentarzy. Za epitafium dla tej wybitnej

i niepowtarzalnej jednostki mogą posłużyć jego własne słowa z jednej z prac literackich...

Źródło: facet.wp.pl

"GDY STANĘ PRZED ŚW. PIOTREM I TEN ZAPYTA, JAK MNIE ZAMELDOWAĆ, ODPOWIEM: ŁAMAŁEM MŁOTEM WRZECIĄDZA NIEWOLI, PROWADZIŁEM POLAKÓW W GÓRY I NA MORZE, AŻEBY STALI SIĘ TWARDZI JAK GRANIT, A DUSZE MIELI CZYSTE

I GŁĘBOKIE JAK MORZE". M A R I U S Z   Z A R U S K I

bottom of page